wtorek, 13 października 2015

ŻÓŁWIE Z GALAPAGOS

liczba graczy: 2-7
wiek: 7+
kategoria: planszowe, dla dzieci
czas gry: ok. 30min.
opanowanie zasad: w mig
jakość: znakomita
wielkość: 200x200x50mm
grywalność: duża dynamika
producent: Egmont
ocena: 6/6

Krok pierwszy, czyli pierwsze wrażenie...

W pudełku czeka na nas banda kolorowych żółwi - 7 sztuk w różnych kolorach, 3 kostki, 24 karty z jajami (od 1 do 6 jaj) oraz dwustronna plansza (w końcu żółwie chadzają po plaży w dzień i w nocy). Wszystkie elementy są znakomicie wykonane, a kolorowe drewniane żółwie, aż krzyczą wybierz mnie, wybierz mnie!.

Krok drugi, a właściwie w czym rzecz...

Żółwie? Aż by się chciało rzec, no nie znowu... Przecież to już było... A co się okazuje w pudełku czeka na graczy niezłe zaskoczenie. Choć przed nami żółwie i to drewniane, to każdy dostaje jednego na własność i walczy z pokusą szybkiego sprintu do mety. Tutaj trzeba tak sterować kośćmi, aby dojść jak najdalej i jednocześnie nie wylądować na szarym końcu. Do tego warto uprzedzić graczy i zebrać tyle jaj ile się da... Więcej, więcej, więcej jaj!

Krok trzeci, zgłębienie tematu...

Na początku rozkładamy planszę, tasujemy karty i kładziemy na planszy w postaci zakrytego stosu. Cztery karty odkładamy bez podglądania i odkrywamy pierwszą z wierzchu. Każdy wybiera żółwia w swoim ulubionym kolorze i stawia go na tratwie. Kostki kładziemy w blokach startowych i rozpoczynamy wielką rywalizację...

Gracz w swoim ruchu rzuca kostkami jedna za drugą. Po pierwszym rzucie decyduje, czy rzuca drugą kostką, czy pasuje i przesuwa się o liczbę oczek, które już wypadły i tak działamy do trzeciej kostki. Jest tylko jedno małe, ale... Jeśli za bardzo się rozpędzimy i suma oczek na kostkach przekroczy 7, to nasz żółw wraca na tratwę (lub wcale się z niej nie rusza). 


Z drugiej strony gra jest warta świeczki, znaczy ryzyka... Jeśli po rzucie drugą kostką nie przekroczymy 7, to wynik na kostkach liczy się podwójnie. 
Analogicznie przy trzeciej kostce wynik jest liczony potrójnie, ale na tym etapie, to już igranie z ogniem. Hazard na najwyższym poziomie, którzy zniosą gracze o silnych nerwach. W tym przypadku istnieje spore prawdopodobieństwo, że powrócimy na tratwę i będzie trzeba zaczynać żmudną wędrówkę od początku.
Żółwie przesuwają się na planszy o liczbę pól określoną przez kości. Chodzą w koło wyspy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, a jeśli pole, na którym mają stanąć jest już zajęte, to wskakują koledze na barana. W tym przypadku ruszający się żółw zabiera zawsze wszystkich cwaniaków znajdujących się na jego grzbiecie. Dodatkowo ten kto jest na górze decyduje iloma kostkami mają rzucać gracze znajdujący się na dole.
W chwili, gdy żółw ląduje na polu 21 lub przez nie przechodzi, to jego właściciel zdobywa kartę będącą na wierzchu stosu i kładzie ją zakrytą przed sobą (im więcej jaj, tym lepiej dla nas). Jeśli na plażę przybyła gromada żółwi, to kartę zdobywa właściciel osobnika znajdującego się na górze piramidy. Potem odkrywamy kolejną kartę...
Gdy skończy się stos kart oczom graczy ukaże się plaża z 7 jajami. Gracz, który jako pierwszy dobiegnie do pola 21 kładzie tam swojego żółwia i zdobywa 7 dodatkowych punktów na koniec rozgrywki. Wtedy wszyscy gracze liczą punkty z zebranych kart z jajami i gracz z największą liczbą punków zostaje zwycięzcą.

Krok czwarty, werdykt ostateczny...

Żółwie z Galapagos są grą łatwą, szybką i niezwykle emocjonującą. Przy tym tytule doskonale mogą się bawić zarówno dzieci, jak i dorośli (w końcu gdy dzieci pójdą spać dopiero zaczyna się ostra walka z hazardem).  Zasady tłumaczy się w mig, rozgrywka toczy się bardzo dynamicznie, a z rundy na rundę graczami targają coraz większe emocje. Rzucać dalej, czy spasować? Ryzykować, czy odpuścić? Jak wiadomo człowiek jest istotą łapczywą (w każdym calu) i nie raz wszystko w nim krzyczy więcej, więcej, chcę więcej!. Pytanie tylko czym to się skończy? Szybciej obiegniemy wyspę, czy będzie jedna wielka klapa... Jednym słowem z tymi żółwiami emocje sięgają zenitu (co mi nasunęło małe podobieństwo do gry Polowanie na robale Reinera Knizii, w której też ryzyko nie zawsze popłaca). Choć chodzą słuchy, że gra jest w klimacie Pędzących żółwi, to koniec końców jedynym podobieństwem mogą być same żółwie skaczące sobie po plecach. Zarówno mechanika, jak i idea zdecydowanie odbiegają w inną stronę. Gra jest bardzo regrywalna, a do tego świetnie wypada w mniejszym (na parę), jak i większym gronie graczy (nawet w siódemkę). Jakość elementów wypada znakomicie, a jedynym mankamentem jest dość duże zbliżenie w odcieniu żółwia żółtego i pomarańczowego. Przy kiepskim świetle strasznie trudno je rozróżnić, a poza tym rewelacja. Jednym słowem Żółwie z Galapagos są właściwie dla każdego gracza żądnego wielkich emocji...



Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie gry do recenzji.


A gdzie jeszcze wpadły Żółwie z Galapagos?


0 komentarze :

Prześlij komentarz