sobota, 23 lutego 2013

MAYDAY, MAYDAY, MAYDAY

reżyseria: Ray Cooney                                                            
miejsce: teatry w Polsce (choćby Częstochowa, Gdynia, Kalisz, Katowice, Kielce, Łódź, Opole, Szczecin, Warszawa, Wrocław i inne...)                                                          
kategoria: komedia dla dorosłych                                                   
kiedy: przez cały rok z różną częstotliwością

Teatr, czyli sztuka wzniosła, wyższa, tylko dla wybranych. Pora wstrzymać konie, bo nic bardziej mylnego. Okazuje się, bowiem że są przedstawienia stanowiące sedno rozrywki samej w sobie, które ogląda się z ogromną przyjemnością, starając się nie posikać ze śmiechu. Spektakle Ray'a Cooney'a można właśnie zaliczyć do tej kategorii, czyli rozrywki w najczystszej postaci. Nie ma momentów zwolnienia, nudy, przerostu wątków nad treścią, niepotrzebnych dodatków. Jest tylko czas nasycony obłędnymi dialogami, niesamowitym połączeniem komizmu sytuacyjnego z językowym, a także zaskakującymi zwrotami akcji. Chyba właśnie ta "tajna formuła" sprawiła, że spektakle "Mayday" i "Mayday 2" podbiły serca publiczności na całym świecie i od wielu lat wciąż utrzymują się w stałym repertuarze teatralnym.

piątek, 22 lutego 2013

DOG

liczba graczy: 2-6
wiek: 8+
kategoria: planszowe, rodzinne
czas gry: 30-45min.
opanowanie zasad: szybkie i proste
jakość: świetna
wielkość: 195x275x70mm
grywalność: duża dynamika
producent: Schmidt Spiele
ocena: 6/6 

Krok pierwszy, czyli pierwsze wrażenie...

Gra Dog może być bardzo ciekawym urozmaiceniem dla graczy, którzy na widok chińczyka mają ochotę uciekać w przeciwnym kierunku. Podczas rozgrywki nad stołem unoszą się wielkie emocje, które są w stanie rozgrzać atmosferę w najcięższe mrozy. Gra nadaje się zarówno dla dzieci jak i dorosłych (co by tu dużo mówić, w rozgrywce bez dzieci można sobie pozwolić na niektóre ruchy bez skrupułów i wyrzutów sumienia). Dodatkową zaletą gry jest jej bardzo dobre wykonanie. Trzeba tylko uważać, aby w szale emocji nie doprowadzić do destrukcji kart. Co do wieku, to jeśli dzieci grają w chińczyka i dają sobie radę z liczbami, to nawet bystry 6-latek poradzi sobie z grą (przetestowane na bystrym 6-latku). 

Krok drugi, o co tu właściwie chodzi...

Na rozłożenie gry potrzebujemy stołu lub trochę miejsca na podłodze. Zdecydowanie stabilne podłoże jest tutaj niezbędne, bo inaczej będziemy ganiać pionki po całej planszy. Ciekawym rozwiązaniem jest dwustronna plansza do gry. Jedna strona jest przeznaczona dla  rozgrywki do 4 graczy (czyli jak w klasycznym chińczyku), a druga jest dla 5 lub 6 osób. Jeśli chodzi o cel i zasady ogólne rozgrywki, to gra bardzo przypomina klasycznego chińczyka. Wszyscy gracze próbują z pola początkowego doprowadzić do celu swoje 4 pionki, a przy okazji starają się przeszkodzić przeciwnikowi poprzez zbijanie go (w przypadku gry z dziećmi pozostajemy wtedy w ciągłej walce z własnym sumieniem i sami musimy rozsądzić kiedy można zbić bez skrupułów, a kiedy doprowadzi to do rozpaczy małego gracza). I tutaj kończą się podobieństwa. Potem mamy masę różnic, które wprowadzają niesamowitą dynamikę do gry.  Po pierwsze, po planszy nie poruszamy się za pomocą kostek, a kart. W talii znajdują się zarówno karty zwykłe (które umożliwiają przesunięcie się po planszy od 1 do 12 pól) i specjalne (z którymi można nieźle zaszaleć i trochę namieszać na planszy). 


Wśród kart specjalnych mamy kartę umożliwiającą zamianę pionków na planszy (co przy dobrym układzie pozwala nam przeskoczyć całe koło na planszy), karty startowe (umożliwiające wyjście z tak zwanego domku, zamiast wyrzucania 6 na kostce), 7 z ogniem (która pozwala nam niczym ognisty podmuch zbić wszystkich, których miniemy po drodze), 4 pozwalającą się cofnąć o 4 pola oraz jokera (który jak to joker, zastępuje każdą kartę).  Przy kartach specjalnych jest mały haczyk, że jeśli nie będziemy mieli już innych kart, a ruch który musimy wykonać jest dla nas niekorzystny, to i tak musimy go zrobić. Tym sposobem możemy zbić samych siebie, czy też z przed mety wylądować z powrotem na początku. Nie ma to jak ubaw po pachy.

W przypadku parzystej liczby graczy rozgrywka toczy się parami (osoby siedzące na przeciwko siebie tworzą drużynę) i wygrywa wtedy ta drużyna, która jako pierwsza doprowadzi do celu 8 pionków. Niestety, żeby nie było zbyt dobrze gracze nie mogę się konsultować pomiędzy sobą (czy to jawnie czy tajnie, ewentualnie dozwolone jest czytanie w myślach). Gracze mogę sobie pomagać w trakcie całej gry podczas wymiany 1 karty, która odbywa się pomiędzy graczami podczas całej gry, po każdym rozdaniu kart (przy grze w parach pomiędzy graczami z drużyny, a w przypadku gry indywidualnej karta trafia do osoby siedzącej po naszej lewej stronie). Dzieciaki najbardziej lubią rozgrywki drużynowe. Trzeba przyznać, że wszystkie emocje wydzielają się wtedy jakby ze zdwojoną siłą. W grze tak jak i w chińczyku adekwatne jest hasło "człowieku nie irytuj się". Gra z całą pewnością uczy dzieci radzenia sobie z porażką (w końcu jak już są zbijane po raz setny, to zaczynają nabierać odporności i trochę dystansu), ogarniania tego co się dzieje w koło (bo siedząc bezmyślnie, to daleko nie zajdziemy), a także trochę zdrowego cwaniactwa (które w zdrowych ilościach bardzo się w życiu przydaje).

 Krok trzeci, polubić czy nie...

Dog jest świetną pozycją zarówno dla młodszych jak i starszych graczy. Gra jest ciekawa, dynamiczna i wciąga na całego. Ani się obejrzymy, a będziemy rozgrywać partię za partią. Jednocześnie nie wymaga żadnej dodatkowej wiedzy i nie powoduje "zwarcia na synapsach". Jest to tytuł, który można zaliczyć do kategorii niewymagających. Na pewno jest, to pozycja która może wprowadzić trochę urozmaicenia na rozrywkowe wieczory. Cena ok. 60zł.

czwartek, 14 lutego 2013

EUROBUSINESS

liczba graczy: 2-5
wiek: 14+ (według producenta)
kategoria: planszowe, rodzinne
czas gry: 60-120min.
opanowanie zasad: w miarę proste
jakość: zadowalająca (patrząc na niską cenę, to nie ma co się czepiać)
wielkość: 495x255x35mm
grywalność: dość duża
producent: Labo Market
ocena: 6/6 

Krok pierwszy, czyli pierwsze wrażenie...

Tym razem do Rodzinnej Rozrywki zawitał klasyku klasyków, czyli pozycji którą prawie wszyscy znamy z dzieciństwa. Zdarza się nawet, że posiadamy jakiś zabytkowy egzemplarz w szafie, na strychu czy też w garażu. Mój egzemplarz jest tego dobrym przykładem (co widać na zdjęciach), ale trzeba przyznać, że fajnie jest grać z młodszym pokoleniem w grę, którą się posiada z czasów swojego dzieciństwa. Choć gra wydaje się być uboższą wersją Monopoly (co widać w wykonaniu, wszystko opiera się na tekturowych elementach, cienkich pieniądzach i nie powalających swym wyglądem pionkach), to moim zdaniem nie ma sobie równych. Może i nie ma w niej takiego blichtru i przepychu, ale nic jej to ujmuje. Nawet kiedyś, za moich licealnych czasów, zrobiliśmy podejście do jednej z wersji Monopoly (bo pojawia ich się tyle co grzybów po deszczu), ale do tej pory pomimo kilku podejść (w różnym gronie) wciąż powracamy do Eurobusinessu. Można by powiedzieć, że to przez sentyment, ale chyba nie do końca. Ostatnio miałam okazję grać z bardzo rezolutnymi chłopcami (6 i 8 lat), którzy po zagraniu w obie wersje też stwierdzili, że Eurobusiness bardziej im się podoba. Trzeba przyznać, że pomimo upływu wielu lat gra wciąż ma "to coś" w sobie.

Krok drugi, dogłębne zbadanie tematu...

Przed rozpoczęciem rozgrywki trzeba zadbać o przygotowanie odpowiednio dużej ilości miejsca, aby uniknąć pojawienia się w trakcie rozgrywki spornej kwestii o majątek, który nie wiadomo do kogo przynależy. Kawałek podłogi lub odpowiedni stół w zupełności wystarczą. Po rozłożeniu gry, plansza i reszta rekwizytów trochę miejsca zajmują, a jeszcze dochodzi miejsce dla banku. Potem zostaje już tylko rozdanie 3000$ (szkoda, że nieprawdziwych) i rozkręcanie własnych biznesów w Europie. Podstawy gry w zasadzie są bardzo proste. W grze przy pomocy kostek przemieszczamy się po planszy i kupujemy tak właściwie wszystko na co "wdepniemy" na naszej drodze (przynajmniej taką strategię przyjmował wspomniany wyżej 6 latek i choć wiele razy tracił płynność finansową, to i tak zwyciężał, a reszta musiała nauczyć się żyć z porażką). 

Celem gry jest zdobycie jak największej liczby państw, budowanie domów i hoteli, co w konsekwencji ma nas doprowadzić do zostania milionerem. Wszystkie te procesy, czyli kupowanie nieruchomości (czy to po "wdepnięciu" na nie, w drodze licytacji, czy też przez ostre pertraktacje z graczem, do którego należy potrzebna nam nieruchomość), budowanie wakacyjnych domów i hoteli, a potem wzbogacanie się na tym (ponieważ jako dumny właściciel nieruchomości pobieramy opłaty od odwiedzających nas turystów) zajmują trochę czasu i zanim się obejrzymy mija godzina, a nawet dwie. Twórcy gry przewidzieli i opcją dla "zapracowanych". Wtedy w celu przyspieszenia rozgrywki każdy z graczy przed rozpoczęciem gry może wylosować po dwie karty nieruchomości i jest to bardzo dobry pomysł, bo w tym przypadku gra od samego początku nabiera dużo dynamiki. Poza tym można się też umówić na rozgrywkę czasową. To znaczy, że nie gramy do upadłego czekając na pierwszego bankruta, a po określonym czasie (np. 60min.) sumujemy majątki graczy i na tej podstawie wyłaniamy zwycięzcę. Bez dwóch zdań gra ma duży walor edukacyjny, bo może wprowadzić młodszych graczy w podstawy budowania strategii i inwestowania, uczy jak efektywnie zarządzać majątkiem oraz bardzo życiowej rzeczy, czyli aby zarobić najpierw musisz zainwestować. 
Dodatkowo grę urozmaicają karty "szansa". Dzięki nim mamy niepowtarzalną możliwość zostania Miss, zapłacić mandat za picie w czasie pracy czy też utknąć w więzieniu. Gra z całą pewnością dostarczy wszystkim graczom dużo emocji. Dodatkowo rozgrywka z dziećmi wprowadza element nieprzewidywalny (ich myślenie i strategia potrafi nawet wymykać się prawom logiki). Powiedziałabym, że granicą wieku 14+ nie ma co się przejmować. Wielu z nas zaczynało rozgrywki w Eurobusiness w znacznie młodszym wieku i dawaliśmy sobie radę. Istotne jest tutaj, żeby dziecko miało już w miarę opanowane liczenie (inaczej może się pogubić wśród tych wszystkich transakcji). Co do umiejętności czytania, to jest ona przydatna, ale nie wymagana (dziecko może być wspierane przez starszego asystenta). Jak do całej gry dodać jeszcze element losowości w postaci rzutu kostkami, to na pewno jest to pozycja, po którą będziemy sięgać wiele razy, a w skrajnych przypadkach możemy nawet wpaść w uzależnienie (tak jak to miało miejsce u nas podczas zimowych ferii, gdy dzieciaki zaraz po przebudzeniu pytały się "A zagramy dzisiaj w Eurobusiness?", trzeba przyznać, że gra stanowiła nawet sporą konkurencję dla śniegu).

Krok trzeci, polubić czy nie...

Można powiedzieć, że Eurobusiness należy do legendy wśród gier planszowych. Biorąc pod uwagę jego niską cenę (ok. 30zł) jest to zdecydowanie pozycja, której zakup warto rozważyć. Taka gra przyda się nawet w trakcie odwiedzin rodziny czy znajomych z dziećmi i da nam gotową odpowiedź na pytanie "czym by tu zająć dzieciaki?". Ilość emocji wydzielanych podczas gry jest wprost ogromna. Dochodzi do tego jeszcze walor edukacyjny zaszczepiający u dzieci inwestorską żyłkę i mamy przepis na grę o ponad czasowym charakterze, która raz zakupiona będzie służyć na lata, może nawet wielu pokoleniom. 

wtorek, 12 lutego 2013

5 SEKUND

liczba graczy: 3-6
wiek: 8+
kategoria: planszowe, towarzyskie
czas gry: ok. 15min.
opanowanie zasad: szybkie i proste
jakość: bardzo dobra (mały minus za wnętrze pudełka)
wielkość: 260x260x80mm
grywalność: duża dynamika
producent: Trefl
ocena: 6/6  

niedziela, 10 lutego 2013

DOBBLE

liczba graczy: 2-8
wiek: 6+
kategoria: karciane, towarzyskie
czas gry: błyskawiczny  
opanowanie zasad: błyskawiczne
jakość: bardzo dobra 
wielkość: 130x130x75mm
grywalność: powalająca dynamika
producent: Asmodee
ocena: 6/6  

 

Krok pierwszy, czyli pierwsze wrażenie...

Dobble jest niczym skarb zamknięty w małej puszcze. Niby mały, taki trochę niepozorny, a kryje w sobie wielką dawkę rozrywki. Gra wymaga od nas sporej spostrzegawczości, błyskotliwego myślenia, szybkości reakcji godnych Supermana i niezłego skupienia (każde odlecenie myślami w bliżej nieokreślony niebyt może się wiązać z daniem forów naszym przeciwnikom). Grałam w grę z dziećmi, w gronie dorosłych jaki i młodzieży. W każdym przypadku gra się sprawdziła niezawodnie i była przyczyną wielkiego śmiechu, a także zaciekłego współzawodnictwa i zgiełku nad stołem. Ogromną zaletą gry jest jej małe metalowe pudełko, w którym się ona znajduje. Jest to jedna z niewielu gier w mojej kolekcji, która po kilku podróżach i upchnięciu gdzieś na dnie plecaka wciąż jest w stanie prawie, że idealnym. 

Krok drugi, o co tu właściwie chodzi...

W pudełku znajduje się 55 kart z ponad 50 symbolami. Na każdej z kart jest 8 symboli, a zadaniem każdego gracza jest znalezienie wspólnego symbolu pomiędzy swoją kartą, a kartą leżącą na stosie. Można by pomyśleć "łatwizna", ale nie ma nic bardziej mylnego. Po pierwsze w tej grze nie ma co zakładać, że jest się bystrzakiem, który zaraz wymiecie konkurencję, bo miałam już przyjemność przegrać z 6-letnim dzieckiem. Niekiedy naprawdę wielką sztuką jest znalezienie wspólnych symboli na dwóch kartach. Niby jest ich tylko 8, ale ze względu na drobne różnice w wielkościach zdarzają się sytuacje, że wpatrujemy się w karty jak sroka w gnat (wzrok nam błądzi góra dół, nie mogąc się połapać co się dzieje), a inni gracze w błyskawicznym tempie sprzątają nam karty z przed nosa. A żeby nie było nudno, to nie wystarczy symbolu wypatrzeć niczym polujący sokół, trzeba go jeszcze nazwać (a niekiedy w decydujących momentach, gdy waży się nasza wygrana, aparat mowy potrafi być bardzo zawodny), a potem pozostaje już tylko szybko porwać kartę dla siebie. Co de facto nie jest takie trudne, gdyby nie reszta sępów przy stole polujących na jedną i tą samą kartę, presja czasu i nieustannie pomniejszający się stos kart leżących na środku.

Krok trzeci, polubić czy nie...

Dobble jest ciekawą propozycją na spędzenia czasu czy to z dziećmi czy wśród przyjaciół. Wystarczy tylko kawałek podłogi, koca na plaży lub dobry stół albo jakiekolwiek inne miejsce gdzie gracze będą mieli swobodny dostęp i w miarę równą odległość od kart. Gra nie zajmuje dużo miejsca, więc jest idealna do zabrania w podróż. Ze względu na 5 wariantów gry i jej całkowitą nieprzewidywalność ciężko jest się nią znudzić (nawet w przypadku młodszych dzieci). Gra bardzo intensywnie pobudza szare komórki, więc nie ma co się nastawiać na długie maratony, bo można się przeforsować (a dobrze jest wiedzieć jaki mamy dzisiaj dzień i kto jest prezydentem naszego kraju). Choć jak na tak niewielką grę, w której skład wchodzi właściwie talia kart, to cena utrzymująca się na poziomie 60zł mogłaby być niższa.

Kolekcja Marvela, czyli "bajki" dla małych i dużych

Captain America: Pierwsze starcie
The Incredible Hulk
Iron Man
Iron Man 2
Thor
Avengers


dla kogo: dla małych (jeśli chodzi o granice wiekowe, to zależy od wrażliwości i dojrzałości emocjonalnej dziecka, czyli od momentu, w którym jest w stanie odróżnić fikcję filmową od rzeczywistości) i dużych lubiących dobre kino, fanów komiksów i nie tylko (ostatnio udało mi się zapoznać Mamę ze światem Marvela, która w tym temacie była totalnym laikiem i przebrnęła przez wszystkie bez żadnego ziewania, a za to w akompaniamencie nieustającego śmiechu, nie mogąc doczekać się następnego "odcinka")

sobota, 9 lutego 2013

NA START

Tym razem coś co się narodziło z pasji i zainteresowań. Tematem przewodnim będzie rodzinna rozrywka w szerokim rozumieniu tego słowa. Będzie rodzinnie na wesoło i poważnie, grupowo i indywidualnie, z dziećmi i dla dorosłych, intensywnie i z relaksem, integracyjnie i indywidualnie, na zimowe wieczory pod kocem i letnie szaleństwa, weekendy w gronie przyjaciół i z dzieciakami. Będzie o grach (planszowych, karcianych i całej masie innych), dobrych książkach (z subiektywnego punktu widzenia) oraz trochę kina. Jednym słowem rozrywka pełną gębą z nutką inspiracji na ciekawe spędzanie czasu wolnego czy to samotnie, we dwoje, troje, czworo, pięcioro czy w dużo większym gronie...