czwartek, 14 lutego 2013

EUROBUSINESS

liczba graczy: 2-5
wiek: 14+ (według producenta)
kategoria: planszowe, rodzinne
czas gry: 60-120min.
opanowanie zasad: w miarę proste
jakość: zadowalająca (patrząc na niską cenę, to nie ma co się czepiać)
wielkość: 495x255x35mm
grywalność: dość duża
producent: Labo Market
ocena: 6/6 

Krok pierwszy, czyli pierwsze wrażenie...

Tym razem do Rodzinnej Rozrywki zawitał klasyku klasyków, czyli pozycji którą prawie wszyscy znamy z dzieciństwa. Zdarza się nawet, że posiadamy jakiś zabytkowy egzemplarz w szafie, na strychu czy też w garażu. Mój egzemplarz jest tego dobrym przykładem (co widać na zdjęciach), ale trzeba przyznać, że fajnie jest grać z młodszym pokoleniem w grę, którą się posiada z czasów swojego dzieciństwa. Choć gra wydaje się być uboższą wersją Monopoly (co widać w wykonaniu, wszystko opiera się na tekturowych elementach, cienkich pieniądzach i nie powalających swym wyglądem pionkach), to moim zdaniem nie ma sobie równych. Może i nie ma w niej takiego blichtru i przepychu, ale nic jej to ujmuje. Nawet kiedyś, za moich licealnych czasów, zrobiliśmy podejście do jednej z wersji Monopoly (bo pojawia ich się tyle co grzybów po deszczu), ale do tej pory pomimo kilku podejść (w różnym gronie) wciąż powracamy do Eurobusinessu. Można by powiedzieć, że to przez sentyment, ale chyba nie do końca. Ostatnio miałam okazję grać z bardzo rezolutnymi chłopcami (6 i 8 lat), którzy po zagraniu w obie wersje też stwierdzili, że Eurobusiness bardziej im się podoba. Trzeba przyznać, że pomimo upływu wielu lat gra wciąż ma "to coś" w sobie.

Krok drugi, dogłębne zbadanie tematu...

Przed rozpoczęciem rozgrywki trzeba zadbać o przygotowanie odpowiednio dużej ilości miejsca, aby uniknąć pojawienia się w trakcie rozgrywki spornej kwestii o majątek, który nie wiadomo do kogo przynależy. Kawałek podłogi lub odpowiedni stół w zupełności wystarczą. Po rozłożeniu gry, plansza i reszta rekwizytów trochę miejsca zajmują, a jeszcze dochodzi miejsce dla banku. Potem zostaje już tylko rozdanie 3000$ (szkoda, że nieprawdziwych) i rozkręcanie własnych biznesów w Europie. Podstawy gry w zasadzie są bardzo proste. W grze przy pomocy kostek przemieszczamy się po planszy i kupujemy tak właściwie wszystko na co "wdepniemy" na naszej drodze (przynajmniej taką strategię przyjmował wspomniany wyżej 6 latek i choć wiele razy tracił płynność finansową, to i tak zwyciężał, a reszta musiała nauczyć się żyć z porażką). 

Celem gry jest zdobycie jak największej liczby państw, budowanie domów i hoteli, co w konsekwencji ma nas doprowadzić do zostania milionerem. Wszystkie te procesy, czyli kupowanie nieruchomości (czy to po "wdepnięciu" na nie, w drodze licytacji, czy też przez ostre pertraktacje z graczem, do którego należy potrzebna nam nieruchomość), budowanie wakacyjnych domów i hoteli, a potem wzbogacanie się na tym (ponieważ jako dumny właściciel nieruchomości pobieramy opłaty od odwiedzających nas turystów) zajmują trochę czasu i zanim się obejrzymy mija godzina, a nawet dwie. Twórcy gry przewidzieli i opcją dla "zapracowanych". Wtedy w celu przyspieszenia rozgrywki każdy z graczy przed rozpoczęciem gry może wylosować po dwie karty nieruchomości i jest to bardzo dobry pomysł, bo w tym przypadku gra od samego początku nabiera dużo dynamiki. Poza tym można się też umówić na rozgrywkę czasową. To znaczy, że nie gramy do upadłego czekając na pierwszego bankruta, a po określonym czasie (np. 60min.) sumujemy majątki graczy i na tej podstawie wyłaniamy zwycięzcę. Bez dwóch zdań gra ma duży walor edukacyjny, bo może wprowadzić młodszych graczy w podstawy budowania strategii i inwestowania, uczy jak efektywnie zarządzać majątkiem oraz bardzo życiowej rzeczy, czyli aby zarobić najpierw musisz zainwestować. 
Dodatkowo grę urozmaicają karty "szansa". Dzięki nim mamy niepowtarzalną możliwość zostania Miss, zapłacić mandat za picie w czasie pracy czy też utknąć w więzieniu. Gra z całą pewnością dostarczy wszystkim graczom dużo emocji. Dodatkowo rozgrywka z dziećmi wprowadza element nieprzewidywalny (ich myślenie i strategia potrafi nawet wymykać się prawom logiki). Powiedziałabym, że granicą wieku 14+ nie ma co się przejmować. Wielu z nas zaczynało rozgrywki w Eurobusiness w znacznie młodszym wieku i dawaliśmy sobie radę. Istotne jest tutaj, żeby dziecko miało już w miarę opanowane liczenie (inaczej może się pogubić wśród tych wszystkich transakcji). Co do umiejętności czytania, to jest ona przydatna, ale nie wymagana (dziecko może być wspierane przez starszego asystenta). Jak do całej gry dodać jeszcze element losowości w postaci rzutu kostkami, to na pewno jest to pozycja, po którą będziemy sięgać wiele razy, a w skrajnych przypadkach możemy nawet wpaść w uzależnienie (tak jak to miało miejsce u nas podczas zimowych ferii, gdy dzieciaki zaraz po przebudzeniu pytały się "A zagramy dzisiaj w Eurobusiness?", trzeba przyznać, że gra stanowiła nawet sporą konkurencję dla śniegu).

Krok trzeci, polubić czy nie...

Można powiedzieć, że Eurobusiness należy do legendy wśród gier planszowych. Biorąc pod uwagę jego niską cenę (ok. 30zł) jest to zdecydowanie pozycja, której zakup warto rozważyć. Taka gra przyda się nawet w trakcie odwiedzin rodziny czy znajomych z dziećmi i da nam gotową odpowiedź na pytanie "czym by tu zająć dzieciaki?". Ilość emocji wydzielanych podczas gry jest wprost ogromna. Dochodzi do tego jeszcze walor edukacyjny zaszczepiający u dzieci inwestorską żyłkę i mamy przepis na grę o ponad czasowym charakterze, która raz zakupiona będzie służyć na lata, może nawet wielu pokoleniom. 

0 komentarze :

Prześlij komentarz