czwartek, 6 sierpnia 2015

KIEDY TO BYŁO...

Każdy z nas ma jakieś zainteresowania. Temat hobby jest pewnie długi i szeroki niczym ocean. Jak w tym temacie odnajdują się planszówki i kiedy, to wszystko się zaczęło? Dobre pytanie... Ostatnio zastanawiałam gdzie był początek tego wszystkiego. Na pewno nikt z nas (pasjonatów) nie ma zmienionego kodu genetycznego z focusem na gry (chociaż, kto wie), z mlekiem matki też raczej nie dało rady (choć pewnie zależy od matki), a przecież nie każdy kto grał w chińczyka kończy potem zasypany grami. Swoją drogą ciekawe czy są jakieś predyspozycje charakteru, umiejętności lub jakiś zdolności do zarażenia się graniem? Choroba, alergia, zaraza? Rozprzestrzenia się drogą kropelkową, czy dotykową? Coś mi się zdaje, że kluczem do rozwiązania sprawy jest kontakt z zarażonym człowiekiem...

U mnie pierwsza faza uzależnienia pojawiła się za młodu i jak się nad tym zastanowić, to chyba mogę nawet wytypować swoją pierwszą wielką trójcę. Może i tytułu nie powalają, ale były tym czymś co zasiało ziarno (w końcu przetrwały do dzisiaj). Są to chyba dinozaury w mej kolekcji, bo niektóre już obchodziły 20 urodziny, a jedna gra jest tuż przed. Pamiętam jak zamęczałam wszystkich dookoła Scotland Yard'em, a w tle unosiło się gromkie "o, nie!". Po dziś dzień nie rozumiem jak ta gra może się znudzić, ale może jednak to kwestia kodu genetycznego. ;) Wracając do tematu, oto moi kompani z dzieciństwa...

Eurobusiness
Jak dla mnie klasyka gatunku z kategorii gier ekonomicznych. Nie ma żadnych bajerów w stylu wypaśne pionki, czy elektroniczne płatności. Elementy są proste i czytelne, a mechanika wymiata. Do tego nie ma przekombinowania, a patrząc na ceny gier, to ta wypada super tanio. Kupujemy, sprzedajemy, budujemy i się targujemy. Pamiętam nocne rozgrywki, które kończyły się nad ranem. Były pożyczki, zastawianie i handel pod stołem (gdzie stawką było nawet mycie naczyń, normalnie skandal). A jak chcecie więcej dowiedzieć się o grze, to nawet doczekała się recenzji.

Miliard w rozumie
Gra planszowa na podstawie znanego telewizyjnego teleturnieju i też typowo quizowo wypada. Rozgrywka polega na bieganiu po planszy i odpowiadaniu na pytania. Im więcej wiemy, tym większe szanse na zwycięstwo. Choć może nas też podratować trochę losowości w postaci rzutu kostką. Pamiętam, że zawsze przegrywałam (tak kończy dziecko grające z dorosłymi), ale jakoś mnie to nigdy nie zraziło. Pytania były fajne, a dynamika i emocje robiły swoje.

Scotland Yard
Okazuje się, że gra wciąż jest na rynku (a kupić można tu). Ja mam wydanie z 1994 roku. Hmmm... czy to już zabytek? W grze jeden gracz wciela się w Mr. X, który ucieka przed wymiarem sprawiedliwości, a reszta zostaje detektywami gotowymi ująć przestępcę za wszelką cenę. Zawsze podobało mi się w mechanice, to że jeden staje przeciwko wszystkim. Detektywi mogą dyskutować, dedukować i współpracować przez cały czas. M. X ujawnia swoje położenie co kilka rund, a przez większość gry przemierza ulice Londynu niezauważony. Potyczka dziecko kontra dorośli, fantastyczna. Wyprowadzenie w pole detektywów, bezcenne.

Choć nie powiem pamiętam też masę rozgrywek w Tysiąca (oj, kwitł hazard z dziadkami) i Kanastę (ogrywanie chorego dziecka powinno być zakazane). Były też szachy z Dziadkiem i Scrabble z Babcią (woreczka z literkami trzeba było pilnować niczym oka w głowie, bo literki same wychodziły). Zdarzył się też Wist i Szwed (w końcu karcianki, to podstawa) oraz inne planszówki. Coś mi się zdaje, że moje otoczenie było zepsute. ;) Potem nastąpiła faza druga uzależnienia, gdzie chyba wszystko wymknęło się już z pod kontroli (a kiedy? trudno stwierdzić)... A jak teraz Rodzicielka strzela zapytaniem "co masz nowego do grania?", fenomenalne.

A u Was kiedy, z kim lub z czym się zaczęło? 
 

4 komentarze :

  1. U nas zaczęło się od Marysi i planszówkowego dnia w jej szkole matematyki. Potem jeszcze jedno spotkanie Rodzina przy planszy i..... Poleciało. Śnieżna kula, która staje się coraz większa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie teraz zaskoczyłaś z tą szkoła i to pozytywnie :) Hahaha, poleciało nie wiadomo kiedy, stara śpiewka ;)

      Usuń
  2. A u mnie zaczęło się w dzieciństwie od gier typu "turlnij i przesuń się", potem te gry zarzuciłam, by po latach przekonać się, że dalej to we mnie siedzi, tylko teraz zupełnie inne gry mnie pociągają ;-) Ale to fakt - sam nie czujesz, kiedy dasz się przekabacić planszówkom ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak teoria z zarazą się sprawdza, rozprzestrzenia się nie wiadomo kiedy i jak... ;)

      Usuń