czwartek, 21 listopada 2013

ZAGINIONE MIASTA (LOST CITIES)






liczba graczy: 2
wiek: 12+
kategoria: karciane, dla dwóch graczy
czas gry: 20-40min.
opanowanie zasad: bardzo szybkie
jakość: znakomita
wielkość: 200x200x30mm
grywalność: świetna
producent: Galakta
ocena: 6/6

Krok pierwszy, czyli pierwsze wrażenie...

Galaktyka zaprezentowała Zaginione Miasta w całkiem zgrabnym pudełku,w którym idealnie mieszczą się elementy gry. W środku znajdują się 60 kart do gry, a w tym 45 kart ekspedycji (w wartościach od 2 do 10 w pięciu kolorach) i 15 kart zakładów (3 z każdego koloru) oraz plansza do gry. Zarówno plansza, jak i karty są świetnej jakości, a plastikowa wkładka w pudełku jest dodatkowym atutem podkreślającym dbałość o szczegóły wykonania. A co do samej gry, to szkoda, że na rynku jest tak niewiele dobrych tytułów skierowanych do dwóch graczy.


Krok drugi, o co tu właściwie chodzi...

Poszukiwacze przygód wyruszają na ekspedycje poszukiwawcze, których celem jest odnalezienie zaginionych miast. Czas spakować plecak i wyruszać na emocjonującą wyprawę poprzez Himalaje, Lasy Równikowe, Pustynię, Wulkaniczny Ląd i niezgłębione dno Morza. Choć de facto cała ta masa przygód nie ma żadnego wpływu na rozgrywkę i można też rozpatrywać grę w kategorii fajnej karcianki na 2 osoby. Celem gry jest wyłożenie tras ekspedycji, czyli rosnącej kolumny kart w jednym kolorze i zdobyciu jak największej ilości punktów.


Krok trzeci, dogłębne zbadanie tematu...

Na początek rozkładamy planszę pomiędzy graczami i rozdajemy każdemu po 8 kart. Resztę kart kładziemy obok w zasłoniętym stosie.  Gracz rozpoczynający wykłada jedną kartę z ręki, a potem dobiera kartę. 
Dokładanie kart: można rozpocząć nową kolumnę lub dołożyć kartę do już istniejącej. Każdy z graczy po swojej stronie planszy może budować 5 kolumn w pięciu kolorach ekspedycji. Karty mogą być dodawane tylko w kolejności rosnącej i rozmieszczone tak, aby obydwaj gracze widzieli co się na nich znajduje. Karty zakładów mogę być położone tylko na początku kolumny i jak się pojawi karta liczbowa, to nie można już dodawać kart zakładu. W sytuacji, gdy gracz nie chce (czeka na jakąś kartę) lub nie może dołożyć żadnej karty, to jest zmuszony odrzucić jedną kartę na planszę. W ten sposób podczas rozgrywki powstanie 5 stosów kart odrzuconych, jeden dla każdej ekspedycji, a na każdym widoczna jest tylko górna kart. Po wyłożeniu karty gracz dobiera jedną i może to zrobić ciągnąc kartę z zakrytego stosu lub biorąc jedną kartę z wierzchu, któregoś ze stosów kart odrzuconych znajdujących się na planszy. 

Koniec i rozliczanie ekspedycji: gra kończy się w chwili, gdy jeden z graczy dobierze ostatnią kartę z zakrytego stosu i w tym momencie rozpoczyna się podliczanie punktów. Wartości kart ekspedycji w każdej kolumnie są sumowane i odejmowany jest koszt startowy wysokości 20 punktów (nie dotyczy to nierozpoczętych ekspedycji). W zależności od wartości kart kolumna może przynieść wynik dodatni lub ujemny. W sytuacji gdy na początku kolumny znajdowały się 1, 2 lub 3 karty zakładów wynik jest mnożony odpowiednio przez dwa, trzy lub cztery. Jak będziemy mieć wynik dodatni, to możemy dużo zyskać kartami zakładu, ale jeśli nasz wynik w danej kolumnie był ujemny i mieliśmy tam położone karty zakładów, to możemy popłynąć. Dlatego czasami trzeba się zastanowić, czy warto jest rozpoczynać wszystkie ekspedycje. Gracze otrzymują dodatkowe punkty za każdą kolumną z ośmioma lub więcej kartami. Wyniki zapisujemy i rozdajemy karty na nowo. Po 3 rundach wygrywa gracz z większą ilością punktów.

Krok czwarty, polubić czy nie...

Hasła Reiner Knizia i dobra gra w ostatnim czasie żyją u mnie w symbiozie. Naprawdę niełatwo znaleźć grę, która by się tak bardzo sprawdzała w rozgrywkach na 2 osoby. Grę, która miałaby nieskomplikowane zasady, nie za ciężką tematyką, fajną mechanikę, wprowadzała jakąś dynamikę do rozgrywki i jeszcze pozwalała na wysilenie szarych komórek, ale na tyle, aby drugi gracz w tym czasie nie zasnął lub nie zdążył rozwiązać krzyżówki. A Zaginione Miasta posiadają wszystkie te cechy i tym Reiner Knizia podbił me serce na całego. Do tego rozgrywki nie da się do końca przewidzieć, bo sporo zależy od tego na jakie kart trafimy. Oczywiście jedni mogą uznać, to za zaletę, inni za wadę. W moim przypadku jest to akurat zaletą, bo nie lubię monotonnych i schematycznie powtarzających się rozgrywek. Do tego wszystkiego gra jest świetnie wykończona i zajmuje niewiele miejsca. Jedynym jej minusem jest jej falowe pojawianie się na rynku polskim, w związku z czym nie jest łatwo ją nabyć. Ale jak mówi słynne porzekadło "dla chcącego nic trudnego". Można próbować na rynku wtórnym lub zdobyć wydanie angielskie (gra nie posiada żadnych napisów na elementach, więc jest to w sumie obojętne jakie wydanie będziemy posiadali). Najczęściej cena utrzymuje się w okolicach 60zł. Ja polowałam na nią długi czas i z całą pewnością zakupu nie żałuję. Jest to tytuł, który zapewnia wiele emocjonujących rozgrywek, a czasem wręcz maratonów. Cóż jak się przegrywa (oczywiście wszystko przez źle potasowane karty), to pokusa odegrania się jest silniejsza.

0 komentarze :

Prześlij komentarz